Krawi
pasjonat
Dołączył: 14 Wrz 2011
Posty: 358
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kutno
|
Wysłany: Pon 15:17, 12 Gru 2011 Temat postu: Żywy Pokarm z własnej Hodowli |
|
|
Tak jak w oposie znalazłem fajny poradnik/artykuł o HODOWLI żyjątek w przeznaczeniu na pokarm naszym podopiecznym.
Treść pochodzi z tej strony: [link widoczny dla zalogowanych]
Polubić "robaki"
Część I
"Robaki", niepozorne stworzonka, których widok tak często wywołuje na twarzach ludzi grymas obrzydzenia, zamieszkują niemal wszystkie zakątki naszego globu. Różnorodność kształtów, barw i mechanizmów, jakie udało się im wykształcić, aby przetrwać ekstremalne czasem warunki, zadziwiają i każą spojrzeć na nie uważniej. A kiedy już uda się nam przemóc wyuczony lub wrodzony wstręt, nieoczekiwanie dowiedzieć się o nich możemy czegoś nowego - choćby tego, że wiele z nich stać się może ulubionym daniem naszych ryb.
Dracunculus medinensis jak wszystkie filarie z gromady Nematoda przechodzi sześć faz rozwoju. W przeciwieństwie jednak do krewniaków, nitkowiec podskórny potrafi przeniknąć do organizmu człowieka. Inwazja rozpoczyna się, kiedy wypije się wodę z zarażonym oczlikiem Cyclops). W kwaśnym środowisku żołądka uwolnione larwy przechodzą do krwi i chłonki, gdzie dojrzewają i skąd rozpoczynają swoją kolejną wędrówkę - do tkanki podskórnej, głównie kończyn dolnych. Stwardnienia, pęcherze i owrzodzenia sygnalizują choremu, że w jego ciele zadomowił się "obcy". Proces dojrzewania Dracunculuss medinensis trwa około roku. Po osiągnięciu dojrzałości pasożyty kopulu-ją i malutki samiec (1-3 cm długości) ginie i wchłonięty zostaje przez znacznie większą samicę (6 cm). Gdy zarodki w jej ciele zaczynają dojrzewać, samica przebija się przez skórę żywiciela i wystawia końcówkę pokładełka. W czasie kontaktu żywiciela z wodą tysiące jaj uwalniają się z ciała samicy. Samica wówczas ginie, ale larwy, które opuściły jej ciało, mogą żyć w czystej wodzie około 6 dni. W wodzie pełnej zawiesin wytrzymają nawet 2-3 tygodnie! Jeśli w tym czasie staną się łupem oczlika, przejdą w jego ciele kolejną fazę rozwoju i w ciągu dwóch tygodni będą gotowe do zainfekowania człowieka.
Nie udało się stwierdzić jednoznacznie, czy głęboki wstręt odczuwany przez wiele osób do robaków takich jak choćby te z gromady Nematoda wywoływany jest przez jakiś pierwotny, atawistyczny lęk, czy też może wszczepiony zostaje nam przez matkę, w pierwszych latach naszego życia. Ileż to razy pochylonemu nad dżdżownicą maluchowi towarzyszy okrzyk: "Be! Nie ruszaj!". Czy faktycznie "be"? Dracunculus medinensis występuje na obszarze Afryki Wschodniej, Zachodniej i Indii, ale Nematoda to bardzo liczna gromada i jej przedstawicieli, ku zadowoleniu akwarystów, znaleźć można w wielu miejscach na świecie. Każdy doświadczony hobbysta, któremu udało się doczekać potomstwa u ryb takich jak prętniki, pielęgniczki (Ąpistogramma) czy kiryski, wie bowiem, że najtrudniejsza część zadania to wcale nie stworzenie rybom warunków odpowiednich, żeby narybek pojawił się w akwarium, ale właśnie wykarmienie maluchów i utrzymanie ich w doskonałej kondycji aż do czasu, gdy zjadać zaczną ten sam pokarm, co ich rodzice. Zanim więc małe rybki dorosną, akwarysta pomyśleć powinien nad kartą dań, jaką będzie mógł przedstawić tak długo oczekiwanym gościom. I tu właśnie opowieść moja zaczyna się raz jeszcze i raz jeszcze jej bohaterami stają się oczliki i nicienie. One to bowiem z całą pewnością znaleźć powinny się w menu, jako podstawowe danie dla narybku wielu gatunków ryb hodowanych w naszych akwariach.
Danie pierwsze: Panagrellus sp. w sosie własnym
Panagrellus sp. znane są akwarystom pod nazwą "nicieni mikro" i podobnie jak Dracunculus medinensis są przedstawicielami gromady Nematoda. Panagrellus sp. potrafią być niesłychanie płodne i wytrzymałe na zmiany środowiska. Fakt ten ułatwia znacznie hodowlę i pozwala uzyskać nam pewność, że nawet początkujący akwarysta osiągnie sukces w tej dziedzinie. Mimo że długość ciała nicieni mikro jest około 15 razy większa niż jego grubość, ich całkowite rozmiary sprawiają, że obleńce te są jednym z najmniejszych kąsków, jakie podać można narybkowi zbyt małemu, aby żywić się naupliusami solowca (Ąrtemia salina). Panagrellus sp. rozmnażają się generatywnie (płciowo) i są żyworodne. W ciągu życia trwającego 20-25 dni samica wypuszcza co 1-2 dni od 10 do 40 młodych. Ich wielkość potraja się w ciągu pierwszego dnia, a po trzech następnych nicienie mikro są od pięciu do sześciu razy większe niż po urodzeniu. Młode uzyskują dojrzałość płciową już po trzech dniach życia! Panagrellus sp. w 76% składają się z wody, pozostałe 24% to głównie białka i tłuszcz. Potrafią przeżyć w słodkiej wodzie około 12 godzin (czasem dłużej).
Aby rozpocząć hodowlę nicieni mikro, będziemy potrzebowali kilku łatwych do zdobycia składników. Pierwszym z nim będą płatki owsiane. Nicienie mikro hodować można na jakichkolwiek płatkach, ale owsiane, z uwagi na swoją dostępność i niską cenę, to z pewnością bardzo dobry wybór. Niektórzy akwaryści przygotowują płatki według przepisu znajdującego się na pudełku, tymczasem nie jest to konieczne (choć oczywiści dopuszczalne). Wystarczy dwie czubate łyżki stołowe płatków wsypać do pojemnika, w którym chcemy hodować nicienie. Do płatków dolewamy nieco wody, mieszamy i zostawiamy je na kilka minut, pozwalając, aby dobrze nasiąkły. Jeśli po tym czasie zawartość pojemnika jest zbyt zbita, dodajemy jeszcze trochę wody tak, aby uzyskać dość luźną papkę. Do uzyskanego w ten sposób kleiku dodajemy niewielką szczyptę suchych drożdży. Teraz potrzebna jest nam jeszcze odrobina (1/2 łyżeczki do herbaty) żywej kultury nicieni mikro, które zamieszkają w pulpie i zechcą się w niej rozmnażać. Zdobyć je można od zaprzyjaźnionego hodowcy. Sklepy akwarystyczne w Polsce niestety nie prowadzą sprzedaży tego typu produktów. Nicienie mikro wraz z pożywką umieszczamy w zbiorniku z nakrętką. W nakrętce zrobić należy kilka otworów tak, aby powietrze mogło wspomagać rozwój naszej hodowli.
Aby zapobiec zbyt szybkiemu wysychaniu kleiku, otwory nie powinny być jednak zbyt duże i liczne. Po kilku dniach od rozpoczęcia hodowli, na ściankach naczynia zobaczymy pierwsze nicienie nadające się do podania narybkowi. Można je stamtąd zebrać przy pomocy miękkiego pędzelka.
Niektórzy akwaryści narzekają na niemiły zapach, jaki wydzielać może hodowla Panagrellus, tymczasem łatwo temu zapobiec. Niemiły zapach bierze się bowiem z rozkładającej się pulpy owsianej i obumarłych nicieni. Jeśli raz na 10-14 dni będziemy odświeżać naszą hodowlę, zakładając na jej bazie nową, nie powinno przytrafić się nam nic zapachowe przykrego.
Przygotowując owsianą papkę możemy zastąpić wodę mlekiem lub jogurtem. Wielu moich znajomych akwarystów utrzymuje, że prowadzona w ten sposób hodowla jest znacznie wydajniejsza i nieco mniej "pachnąca". Niezależnie jednak od tego, na jaki płyn zdecydujemy się, mocząc płatki, warto pamiętać o odświeżaniu hodowli.
Nicienie mikro są bardzo dobrym pokarmem dla narybku pielęgniczek, prętników, kirysków, gurami, gupików, karpieńcowatych i innych "mięsożernych" rybek.
Danie drugie: Węgorki octowe saute
Kolejnym przedstawicielem gromady Nematoda sąwęgorki octowe - Turbatrix aceti. Są one jeszcze mniejsze niż nicienie mikro, a długość ciała dojrzałych osobników wynosi 1 mm. Węgorki octowe to dość niezwykłe stworzonka, które za środowisko przyjazne sobie uznały fermentujące owoce i kwas octowy. Potrafią przeżyć nawet w 12% roztworze tego kwasu, choć już przy stężeniu 6% przestają się rozmnażać. Co więcej, Turbatrix aceti przeżyć potrafi także w czystej wodzie i może spędzić w akwarium, jako żywy pokarm, wiele czasu. Nie wyrządza w zbiorniku żadnych szkód, choć niestety także w czystej wodzie, podobnie jak w zbyt kwaśnym środowisku, nie potrafi się rozmnażać. Z powodzeniem natomiast, jak jego wcześniej omawianych krewniaków, rozmnożyć go można w osobnym naczyniu, zapewniając odpowiednie warunki. Węgorki będą wówczas rozmnażały się równie intensywnie jak nicienie mikro, zapewniającnam stałe dostawy świeżego pokarmu niezbędnego potomstwu wielu gatunków ryb.
Jedną z najpoważniejszych przeszkód związanych z hodowlą węgorków jest problem z wydostaniem ich z płynnego środowiska. W przeciwieństwie do nicieni mikro węgorki nie zamierzają pomagać akwarystom i nie wpełzają ochoczo na ścianki naczynia, skąd można by je zebrać pędzelkiem. Tradycyjna metoda polegająca na odfiltrowywaniu przez bibułowy filtr do kawy jest niezwykle męcząca, powolna, a często także nieskuteczna. Na stronach WWW należących do California Betta Society, znalazłam jednak inny, przełomowy moim zdaniem sposób na ułatwienie odławiania Turbatrix aceti. Do rozpoczęcia hodowli potrzebne nam będą: l filiżanka octu z jabłek, l filiżanka wody pozbawionej chloru, 1/3 filiżanki soku jabłkowego, troszkę żywej kultury węgorków, a także: półlitrowa butelka z długą szyjką, korek z grubej waty akwarystycznej, do którego przymocowana jest nitka ułatwiająca przesuwanie korka w butelce, patyk do przesuwania korka w dół, strzykawka do odciągania węgorków z wody w szyjce butelki i dodatkowa butelka z roztworem takim samym jak w pierwszej. Do butelki wlewamy wodę, ocet i sok jabłkowy. Roztwór nie powinien jednak sięgać aż do szyjki. Jeśli jest go zbyt dużo, należy odlać część płynu, pozostawiając maksymalnie dużą powierzchnię, na której będzie mógł stykać się z powietrzem. Węgorki będą potrzebowały tlenu, a szyjka butelki jest zbyt wąska, aby zapewnić cieczy należyte natlenienie. Ostateczna liczebność populacji będzie uzależniona od tej właśnie powierzchni. Zanim jednak węgorków w butelce przybędzie wystarczająco, aby zacząć je zbierać, musi upłynąć co najmniej kilka tygodni. Pamiętać też należy, że korek nie może być umieszczony w naczyniu zbyt ciasno - przepływ powietrza przez watę nie może być utrudniony. Korek popychamy więc patyczkiem w dół butelki delikatnie.
Kiedy po kilku tygodniach uda nam się dostrzec ruch na powierzchni płynu, a przez szkło powiększające zobaczymy setki poruszających się nieustannie węgorków, to znak, że nadszedł czas zbiorów. Do butelki nalewamy wcześniej przygotowany roztwór z naczynia zapasowego - tak, aby sięgał on dokładnie do szyjki. Korek z waty popychamy delikatnie w dół, aż lekko dotknie powierzchni. Nad korek, wypełniając całą szyjkę, dolewamy czystej wody. Tak przygotowaną butelkę zostawiamy w spokoju na całą noc. W tym czasie węgorki poszukując środowiska bogatszego w tlen, przedostaną się przez watę do cieczy nad korkiem. Odessanie ich przy pomocy strzykawki jest już teraz pracą na kilka sekund.
Hodowla Turbatrix aceti nie powoduje wydzielania się nieprzyjemnych zapachów, a raz zapoczątkowana nie wymaga specjalnej opieki i potrafi rozwijać się całymi tygodniami.
Węgorki to pokarm doskonały dla narybku zbyt małego, aby można go wykarmić naupliusami artemii lub nicieniami mikro.
Danie trzecie: Robaki Grindala na słodko
Danie to polecić można już nieco podrośniętemu narybkowi gatunków takich jak choćby tęczanki. Wszystkie pozostałe gatunki ryb o podobnych upodobaniach żywieniowych i podobnej wielkości, także będą zachwycone, znajdując Enchytraeus buchholzi w swoim menu. Pierwszą osobą, której udało się wyodrębnić Enchytraeus buchhohi spośród innych wazonkowców, był pewien Szwed - Morten Grindal. Osiągnięcie to nie było zresztą jego jedynym sukcesem. Pan Grindal rozwinął też skuteczną technikę hodowli Enchytraeus buchhohi i dzięki tym zasługom do dziś nazywane są one w większości krajów robakami Grindala.
Robaki Grindala są znacznie bardziej wytrzymałe na "niesprzyjające" warunki atmosferyczne i dobrze znoszą temperaturę aż tak wysoką jak 20-24°C. Dorastają do wielkości około l cm. Oczywiście przejście z karmienia narybku naupliusami artemii, nicieniami mikro czy węgorkami octowymi wymaga nieco czasu, ale możemy być pewni, że gdy tylko nasze ryby będą odpowiednio duże, aby docenić ten składnik diety, robaki Grindala staną się ich ulubionych daniem.
Hodowla Enchytraeus buchhohi nie nastręcza szczególnie dużo kłopotów. Największym problemem będzie oczywiście znalezienie kogoś, kto da nam ich żywą kulturę. Do chwili obecnej, mimo dość dynamicznego ostatnio rozwoju akwarystyki w naszym kraju, nie udało mi się jeszcze wypatrzyć sklepu, który rozprowadzałby tego typu towar. Mam nadzieję, że artykuł ten zapoczątkuje żywsze zainteresowanie właścicieli sklepów sprzedażą żywych kultur pokarmu, dzięki którym my - akwaryści - nie będziemy musieli przywozić ze sobą "robaków" z naszych wojaży zagranicznych lub gorączkowo szukać sklepów wysyłkowych w Internecie.
Wróćmy jednak do robaków Grindala. Hodowlę można prowadzić w jakimkolwiek pojemniku plastikowym wielkości pudełka na buty. Jego dno wyłożyć musimy dość grubą warstwą włókna kokosowego lub torfu, które trzeba zwilżyć wodą. Spreparowane w ten sposób podłoże powinno być bardzo wilgotne, nie powinno mieć jednak konsystencji błota. Teraz do pojemnika wprowadzamy szczęśliwie zdobytą kulturę Enchytraeus buchhohi, a na powierzchni podłoża rozsypujemy niewielką ilość płatków dla niemowląt (kaszki błyskawicznej). Płatki zwilżamy wodą i... pozostawiamy w spokoju. Nie wolno zapomnieć o odpowiednim zwilżeniu pokarmu! Robaki Grindala nie lubią suchej karmy i drobne z pozoru uchybienie może zniweczyć nasze wysiłki hodowlane. Bardzo ważne jest też, abyśmy zwrócili uwagę, czy przypadkiem nasze robaki nie starają się wpełznąć na ścianki naczynia. Jeśli je tam znajdziemy, może być to sygnał, że zastosowane podłoże jest zbyt kwaśne. Należy je wówczas wymieszać w proporcji 1:1 z ziemią doniczkową.
Jeśli nasza hodowla będzie stała w chłodnym i zaciemnionym miejscu, nie ma potrzeby zamykania pojemnika. Pamiętajmy jednak, że mimo iż są wytrzymalsze od omawianych nicieni, robaki Grindala źle tolerować będą temperaturę wyższą niż 20-24°C. Jeśli chcemy się więc doczekać rozwoju hodowli, musimy zrobić wszystko, aby izolować Enchytraeus buchhohi od zbyt wysokich temperatur. W tym celu użyć możemy styropianowej osłony na pojemnik, która zapobiegać będzie przegrzaniu zwierząt w okresie niesprzyjających warunków atmosferycznych.Po mniej więcej 2-3 dniach pokarm z powierzchni podłoża powinien zniknąć, a w jego miejscu znajdziemy gotowe do zebrania "robaki". Najlepszą metodę do ich zgarnięcia znalazłam pod adresem [link widoczny dla zalogowanych] Autorzy zalecają położenie w miejscu, gdzie rozsypany był pokarm, niewielkiej płytki szklanej. Robaki Grindala zgromadzą się szybko na jej powierzchni, dzięki czemu będzie je po prostu można zdjąć przy pomocy pędzelka lub choćby palca. Enchytraeus buchhohi może przeżyć w słodkiej wodzie kilka godzin. Po tym czasie obumiera i zaczyna się proces rozkładu. Pamiętajmy więc, aby nie podawać go rybom zbyt dużo. Zwłaszcza, gdy nie są one jeszcze przyzwyczajone do takiego dania.
Robakami Grindala karmić możemy narybek gatunków takich jak bojowniki, pielęgniczki, kiryski, gurami, gupiki, karpieńcowate i inne, kiedy osiągną mniej więcej l cm długości. Chętnie pobierają go także ryby dorosłe.
Danie czwarte: Skoczogonki w potrawce
Skoczogonki - Collembola - to jeden z najliczniejszych rzędów owadów pierwotnie bezskrzydłych. Z uwagi na wyjątkowo nieduże rozmiary (1-2 mm, bardzo rzadko niektóre gatunki dorastają do 6 mm) mogą stać się doskonałym daniem dla narybku. Swoją wdzięczną nazwę skoczogonki zawdzięczają specyficznemu aparatowi skocznemu, złożonemu z podgiętych pod ciało widełek. Znaleźć je można w siedliskach wilgotnych, w miejscach takich jak: rozkładające się liście, próchniejące drzewa, wilgotny mech, grzyby, jaskinie, brzegi zbiorników wodnych (słodko- i słonowodnych). Niektóre z gatunków zamieszkują tereny skrajnie niegościnne - arktyczne - i pojawiają się na śniegu. Zdarzają się też gatunki drapieżne żywiące się wazonkowcami w tym także robakami Grindala. Collembola żyją w bardzo licznych populacjach - do setek tysięcy na jeden metr kwadratowy i odgrywają dużą rolę w procesach glebotwórczych.
Aby zapoczątkować hodowlę skoczogonków, musimy postarać się o żywą kulturę tych stworzonek. Najłatwiej byłoby oczywiście kupić je w sklepie lub poprosić o nie doświadczonego hodowcę. Jeśli jednak nie mamy takiej możliwości, możemy spróbować poszukać skoczogonków sami. Najlepszą porą do tego będzie chyba jesień, kiedy jest wielce prawdopodobne, że wśród butwiejących liści w parku znajdziemy jedną z populacji tych wdzięcznych "robaczków".
Zdobytym skoczogonkom zapewnić należy odpowiednie miejsce rozwoju. Do tego celu wykorzystać możemy plastikowy pojemnik wielkości pudełka na buty. Podobnie jak w przypadku robaków Grindala, dno pojemnika wyłożyć trzeba mieszaniną włókien kokosowych i ziemi doniczkowej w proporcji 1:1. Grubość ściółki powinna wynosić około 3 cm. Ponieważ Collembola potrzebują środowiska bardzo wilgotnego, podłoże w pudełku należy dość mocno nawilżyć. Powinno być ono jednak nieco suchsze niż w przypadku robaków Grindala. Problem może pojawić się w chwili, gdy będziemy chcieli zebrać zwierzęta. Skoczogonki nie należą do najłatwiejszych do schwytania i aby sobie to ułatwić, należy nawilżyć podłoże znacznie bardziej. Jeśli spodnia warstwa będzie dla nich zbyt wilgotna, wyjdą na powierzchnię, co ułatwi nam ich zebranie.
Aby wykarmić naszą hodowlę, możemy posłużyć się tym samym rodzajem pokarmu, jaki zastosowalibyśmy dla robaków Grindala - płatkami (błyskawicznymi) dla niemowląt. Aby zebrać owady z powierzchni bez większego trudu, możemy ponownie posłużyć się niewielką szklaną płytką, pod którą i na którą położymy niedużą porcję jedzenia. Zwabione pokarmem same zgromadzą się na płytce, z której będziemy mogli je zdmuchnąć wprost do akwarium z narybkiem.
Skoczogonki stanowią doskonałe źródło pokarmu dla już nieco podrośniętych pielęgniczek (Apistogramma), starszego narybku karpieńcowatych, gurami, kirysków, bojowników, prętników, gupików i innych.
Danie piąte: Muszki owocówki - danie dla prawie dorosłych
Muszki owocówki - Drosophila melanogaster - osiągają wielkość od 1,5 do 4 mm i podobnie do robaków Grindala czy skoczogonków mogą stać się daniem dla nieco już podrośniętego narybku lub ryb dorosłych.
Drosophila melanogaster należy do muchówek z rodziny wywilżniowatych (Drosophilidae) i podrzędu krótkoczułkich. Aby je zobaczyć, wystarczy pozostawić na pewien czas na stole w kuchni psujące się owoce. Szybkość, z jaką pojawią się w tym miejscu muszki owocówki, jest niesłychana. Z uwagi na krótki cykl rozwojowy, łatwość hodowli i ogromną płodność stały się przedmiotem wielu naukowych badań, w tym przede wszystkim genetycznych. Mimo że rodzaj ten obejmuje około 30 gatunków, akwarystów zainteresuje z pewnością tylko ta odmiana, która nazywana bywa powszechnie muszką owocówką bezskrzydłą, w tym przypadku chodzi dokładnie o gatunki Drosophila melanogaster i D. Hydei
.Do rozpoczęcia hodowli będą nam potrzebne następujące składniki: 4 filiżanki błyskawicznego puree ziemniaczanego, dwie filiżanki mąki kukurydzianej i filiżanki zarodków pszenicy. Do garnka nalewamy około 800 ml wody, którą podgrzewamy do wrzenia. W tym czasie mieszamy wszystkie suche składniki i dumamy nad tym, że gdybyśmy mieszkali w nieco bardziej rozwiniętym akwarystycznie kraju, moglibyśmy użyć do zapoczątkowania naszej hodowli także odrobiny środka zapobiegającego pleśnieniu. Gdy woda zacznie wrzeć, bardzo powoli wsypujemy do niej wszystkie suche składniki. Jeśli zrobimy to zbyt szybko, utworzą się grudki. Dlatego opcja nr 2 zaleca wymieszanie suchych składników z niewielką ilością odlanej uprzednio zimnej wody przed dodaniem ich do wrzątku. Odpowiednio sporządzona papka powinna mieć konsystencję gorącej owsianki. Do pojemnika (słoik lub butelka), w których hodować będziemy muszki, nakładamy 2-2,5 łyżki stołowej papki. Jeśli naczynie ma dość wąski otwór, bardzo wygodnie będzie nam użyć w tym celu lejka. Pożywka powinna pokrywać cienką warstwą dno pojemnika. Resztę papki wkładamy do lodówki, gdzie z powodzeniem może być przechowywana przez pewien czas. Zużyjemy ją zresztą dość szybko, jako że zakładanie kolejnej hodowli powinno następować mniej więcej co 3 dni.
Młode muszki z gatunku Drosophila melanogaster pojawią się po około 2 tygodniach od zainicjowania hodowli. D. hydei zajmie to nieco więcej - około 4 tygodni. Aby rozpocząć zbiory, należy popukać delikatnie w wieczko pojemnika tak, aby muszki opadły na dno. Teraz dość szybko odkręcamy wieczko, wkładamy lejek, przechylamy butelkę lub słoik, starając się wpuścić około 12 osobników do świeżo zapoczątkowanej hodowli. Po tej operacji butelkę zakrywamy ponownie i raz jeszcze pukamy w zakrętkę, aby muszki opadły na dno. Odkręcamy nakrętkę i spokojnie, choć zdecydowanym ruchem, ustawiamy wylot butelki nad powierzchnią naszego akwarium. Jeśli ma ono pokrywę z tworzywa sztucznego z niewielkim, wyciętym na środku otworem, wysypanie muszek do akwarium jest ułatwione. Wystarczy umieścić wylot butelki w tym właśnie otworze. Po opróżnieniu butelki z muszek zamykamy jak najszybciej pokrywę akwarium. Można też posłużyć się inną metodą i zamiast bezpośrednio do akwarium zachęcić muszki do przemieszczenia się do słoika z niewielką ilością wody na dnie. Słoik zakręcamy szybko i potrząsamy nim energicznie, zatapiając muszki. Zawartość wlewamy do akwarium.
Muszki owocówki to łakomy kąsek dla większego narybku pielęgniczek i innych pielęgnic z Ameryki Południowej, skalarów, gupików, a także ryb dorosłych takich jak różne gatunki karpieńcowatych, gurami czy bojowniki.
Danie szóste: Zupa z Solowca
Artemia czyli solowiec jest bezkręgowcem, którego użyteczności w karmieniu narybku nie sposób przecenić. Sześć opisanych do tej pory gatunków należy do typu stawonogów (Arthropoda) i gromady skorupiaków (Crustacea). Artemia to zwierzęta występujące dość powszechnie na całym niemal świecie; zamieszkują często siedliska o bardzo skrajnych warunkach, w których zasolenie może sięgać nawet 8%. W takim środowisku doskonale rozwijają się glony, które stanowią główne źródło pożywienia solowca. Do celów akwarystycznych zwłaszcza jako pokarm dla narybku bardzo przydatny jest solowiec w stadium naupliusa. W tym czasie zawiera on bardzo dużo białka - około 42%, trochę tłuszczu - 20% i nieco węglowodanów - od 11 do 23% (w przeliczeniu na suchą masę). Co ważniejsze, dostępny w handlu solowiec przygotowany do wylęgu w warunkach domowych jest posegregowany zgodnie z wielkością i wartościami pokarmowymi. Sami możemy więc zadecydować, czy potrzebne nam będą AF Grade - czyli naupliusy najmniejsze, przeznaczone dla potomstwa ryb morskich, czy też nieco większe - UL Grade, IH Grade- też niezbyt duże, ale o wysokiej zawartości kwasów tłuszczowych, a może wreszcie EG Grade - naupliusy przeznaczone dla narybku gatunków słodkowodnych we wczesnej fazie rozwoju.
Aby zainicjować hodowlę, potrzebne nam będą: litrowy słoik lub butelka, napowietrzacz i lampka. Woda przeznaczona do hodowli powinna być słona i mieć wartość pH ponad 8. Na jeden litr pobranej z akwarium wody wsypujemy więc około 5-10 g soli, co odpowiada zawartości jednej łyżki stołowej i po wymieszaniu zawartości słoika badamy pH. Jeśli jest zbyt niskie, staramy się podnieść je przy użyciu niewielkiej ilości wodorowęglanu sodu (sody oczyszczonej). Optymalna temperatura wody powinna wynosić około 28°C. Środowisko, w którym wylęgać się będzie solowiec, powinno być odpowiednio natlenione. Z uwagi jednak na pianę, którą może utworzyć kamień napowietrzający, a która jest niebezpieczna zarówno dla jaj, jak i dla naupliusów, znacznie lepiej wykorzystać napowietrzanie grubobąbelkowe. Spowoduje ono nie tylko odpowiednie natlenienie wody, ale także mieszanie wody z jajami, dzięki czemu zostaną one odpowiednio uwodnione. Ze względu na konieczność odpowiedniego natlenienia hodowli nie należy zagęszczać - w jednym litrze wody powinniśmy inkubować nie więcej niż 10 g jaj. Czynnikiem, bez którego nasza hodowla nie osiągnie sukcesu, jest także światło. Dlatego też naczynie z przygotowanym roztworem i jajami powinniśmy postawić w pobliżu źródła światła takiegojak lampka lub na parapecie okiennym.
Masowy wylęg larw następuje po mniej więcej 24 godzinach. W tym czasie wyłączamy napowietrzanie, co pozwoli na oddzielenie się nauplisów od osłonek jajowych. Świeżo wylęgłe larwy możemy odcedzić przy pomocy specjalnych sitek dostępnych w handlu lub po prostu odciągnąć przy pomocy strzykawki. Tej samej strzykawki użyć możemy następnie do podania naupliusów punktowo, w miejsce żerowania narybku.
Naupliusami solowca karmić możemy narybek większości ryb akwariowych: pielęgnicowatych, kąsaczowatych czy labiryntowych.
Danie siódme: Moina a la carte
Wioślarki to małe, słodkowodne skorupiaki zwane też czasami, z uwagi na swój sposób poruszania się, "wodnymi pchłami". Rodzaje Daphnia \ Moina są ze sobą blisko spokrewnione i dość powszechnie występują na całym świecie pod nazwą dafnia. Drobne różnice w budowie Moina i Daphnia najlepiej zauważalne są w budowie komory lęgowej, położonej pod grzbietową częścią pancerza, który u przedstawicieli rodzaju Daphnia jest całkowicie zamknięty, podczas gdy u rodzaju Moina pozostaje otwarty.
Znaczną różnicę zaobserwować można w przypadku rozmiarów obu tych pożytecznych dla celów akwarystycznych stworzonek. Moina osiąga wielkość równą zaledwie połowie tej, do jakiej dorosnąć może Daphnia. Dorosłe osobniki Moina rosną do wielkości 0,7 - 1 mm i są nieco większe niż świeżo wylęgłe naupliusy solowca (0,5 mm), ale młode Moina są znacznie mniejsze od nich i dlatego stanowią wręcz idealny pokarm dla narybku wielu gatunków słodkowodnych ryb akwariowych. W wielu przypadkach mogą być one podawane młodym rybom jako pierwszy pokarm. Dodatkowym atutem Moina jest fakt, że w przeciwieństwie do nauplisów solowca, nie obumiera szybko w słodkiej wodzie.
Wartości odżywcze Moina uzależnione są od stadium, w którym się znajdują, a także, co jest dość istotne, od pokarmu, jakim się żywią. Można jednak w przybliżeniu określić, że około 50% masy suchej stanowi białko. Dorosłe osobniki zawierają oczywiście nieco więcej tłuszczu niż młode. W pierwszym przypadku stanowi on około 20-27% masy, w drugim około 4-6%.
Moina zamieszkują wszelkie sadzawki, stawy, jeziorka, bagna i wolno płynące strumienie, czyli wszystkie te miejsca, które obfitują w rozkładający się materiał organiczny. Szczególnie obficie występują w okresowo pojawiających się ciekach wodnych, które zapewniają im odpowiednie warunki do życia i rozwoju tylko na dość krótki czas. Bardzo dobrze znoszą niesprzyjające warunki, w tym przede wszystkim niedotlenienie i wahania temperatury (od 5 do 31 °C). Optymalną ciepłotą do ich rozwoju jest jednak 24-31°C. Skorupiaki z tego rodzaju są dość płodne. Zazwyczaj populacja składa się wyłącznie z samic, które rozmnażają się dzieworodnie. W sprzyjających okolicznościach Moina zaczynają rozmnażać się już w 4-7 dniu życia, a jedna samica jest w stanie jednorazowo wydać na świat od 4 do 22 młodych. Tak wiele potomstwa pojawia się mniej więcej co dwa dni. Co jakiś czas w populacji pojawiają się także samce, które za pładniają samice, a te produkują nieco inaczej zbudowane jaja, które przenoszone są do innych zbiorników dzięki np. ptakom.
Aby rozpocząć hodowlę Moina, oprócz populacji inicjującej będą nam też potrzebne trzy pojemniki umieszczone dla wygody jeden pod drugim, tak jak przedstawione to zostało na rysunku. Pierwsze z naczyń stanowić będzie pewnego rodzaju spichlerz dla hodowli Moina - produkować w nim będziemy tak zwaną "zieloną wodę", czyli glony, które staną się pokarmem dla naszych skorupiaków. Zbiornik taki nie powinien być zbyt głęboki, a nad nim ustawić należy źródło światła. Powinno ono przenikać wodę aż do dna. W drugim zbiorniku zamieszkają Moina, trzeci zaś stanowić będzie naczynie do odłowu skorupiaków. Wszystkie naczynia należy wcześniej poddać dość skrupulatnej dezynfekcji tak, aby pozbyć się z nich ewentualnych jaj owadów czy pasożytów, które mogłyby zniszczyć lub zakazić naszą hodowlę. Niezależnie jednak od środków jakie podejmiemy (częste podmiany wody czy przykrycie naczyń), hodowlę dla zachowania odpowiednich warunków gwarantujących czysty pokarm należy odnawiać co mniej więcej dwa miesiące.
Moina pomimo dużej odporności na wiele niesprzyjających warunków, są skorupiakami wrażliwymi na zanieczyszczenia wody substancjami takimi jak pestycydy, detergenty, a także niektóre metale, w tym szczególnie miedź i cynk. Musimy więc pamiętać, że woda pobierana do hodowli fitoplanktonu i skorupiaków powinna być odpowiedniej jakości.
Pomimo że Moina dobrze znoszą złe natlenienie wody, delikatna aeracja będzie stymulowała prędkość rozwoju populacji. Możemy to robić także stosując odpowiednie pożywki. Jak już wcześniej wspomniałam, Moina zamieszkują cieki i zbiorniki wodne obfitujące w rozkładającą się materię organiczną, dlatego też nie można hodować ich w naczyniu wyłącznie z czystą wodą, do którego co jakiś czas dopuszczać będziemy wodę z glonami z wyżej położonego zbiornika. Jako pożywki użyć możemy np. drożdży (około 1 g / 50 l) lub mieszanki drożdży i otrębów pszennych, żytnich czy ryżowych zmieszanych z odrobiną mąki. Bardzo ładnie spisuje się też w tej roli nawóz koński, krowi lub kurzy, jednakże ze uwagi na możliwość przeniesienia pasożytów, nie jest chętnie wykorzystywany przez hodowców. Istotne jest, abyśmy zwrócili uwagę, by ilość używanej jednorazowo pożywki nie przekraczała zalecanej dawki (1 g / 50 l). Podawanie tak spreparowanego nawozu powtarzać możemy co 5 dni.
Moina jest pokarmem doskonałym dla narybku pielęgniczek, labiryntowych, karpieńcowatych i wielu innych.
Część II
W pierwszej części artykułu Polubić "robaki" zajmowaliśmy się pokarmem dla narybku i niedużych jeszcze rybek. W tej części chciałabym przedstawić kilka interesujących "robaków", które mogą stać się prawdziwym rarytasem dla ryb nieco większych lub całkiem sporych. Aby wprowadzić Czytelników w miły nastrój, na początek proponuję przypomnieć sobie zapach miodu świeżo zebranego z ula, w takiej bowiem scenerii żyje i działa pierwszy z naszych dzisiejszych gości Galleria mellonella - barciak większy.
Megascolides australis zamieszkuje Australię. Dorasta do 2,5 m długości. Z daleka wygląda jak duży wąż. Wbrew temu pozornemu wrażeniu jest jednak przedstawicielem rodziny Lumbricidae (dżdżownice) i mieszka w gruncie. Jego kuzyni należą do "robaków", które mogą stać się prawdziwym przysmakiem wielu ryb hodowanych w akwariach.
Barciak większy w sosie miodowym
Galleria mellonella to owad kosmopolityczny. Miejsca dla siebie szuka wszędzie tam, gdzie znaleźć można siedziby pszczoły miodnej (Apis mellifera). Samice tego gatunku pod osłoną nocy szukają w ulu szpar, w których mogłyby złożyć jaja. Po kilku dniach z jaj tych wylęgają się gąsienice. W ich przewodzie pokarmowym znajdują się bakterie rozkładające wosk na związki łatwo przyswajalne dla organizmu. To dlatego właśnie barciak większy szuka zawsze siedzib pszczół - bez nich jego larwy nie byłyby się w stanie wyżywić. Barciak większy w ostatnim stadium rozwojowym jest motylem o brązowym lub szarobrunatnym ubarwieniu, a rozpiętość jego skrzydeł może dochodzić do około 30 mm. Zanim jednak stanie się nim, Galleria mellonella musi przejść jeszcze trzy stadia (łącznie są cztery). Dla celów akwarystycznych przydatne są owady w drugim stadium rozwojowym - po wykluciu się z jaj. Samica barciaka większego składa jednorazowo około 1600 jaj. Po czterech dniach wylęgają się z nich mleczne lub jasnobrązowe larwy. Około miesiąca potrzeba im na przygotowanie się do przejścia w kolejne stadium.
Aby zainicjować hodowlę, będą nam potrzebne larwy barciaka większego, dwa pojemniki o wielkości pudełka do butów oraz pokarm dla owadów. Pojemniki mogą być wykonane z plastiku lub metalu, nie powinny być jednak drewniane. Barciak większy może się przez nie bez trudu przegryźć. Przykrycie pojemników należy wykonać z bardzo drobnej siatki metalowej. Pozwoli to zachować odpowiednią wentylację niezbędną choćby z tego powodu, że w czasie rozwoju hodowli uwalniają się znaczne ilości ciepła. Wentylacja zapobiegnie zarówno przegrzaniu, jak i zawilgoceniu hodowli.
Pokarm dla larw przygotowujemy, mieszając zawartość pudełka ryżowych płatków błyskawicznych (dla niemowląt) z 7 łyżkami stołowymi miodu, 7 łyżkami stołowymi gliceryny (do kupienia w sklepie z artykułami chemicznymi) i 3 łyżkami stołowymi wody. Dobrze wymieszane składniki trzeba pozostawić na kilka godzin, aby dobrze namiękły. Przygotowana papka nie powinna zawierać grudek, jeśli więc papka jest zbyt sucha, należy dodać do niej nieco więcej wody.
Na dno wygotowanego (jeśli jest szklany) lub odkażonego (jeśli plastikowy) pojemnika układamy nieduża porcję pokarmu i umieszczamy w nim jaja lub larwy. Tak przygotowane naczynie ustawiamy w ciemnym pomieszczeniu o temperaturze około 22°C. Kiedy w naszej hodowli pojawią się pierwsze motyle, do zbiornika włożyć należy namoczoną w wodzie bibułę. Motyle nie będą bowiem potrzebowały pokarmu, ale nie obejdą się bez wody. W ciągu kilku dni każda z samic złoży setki jaj, z których w krótkim czasie wylęgną się mikroskopijne larwy. Dla akwarysty oznacza to rozpoczęcie zbiorów.Larwy Galleria mellonella to pokarm doskonały dla ryb takich jak paletki oraz inne duże pielęgnice z Ameryki Południowej, Centralnej i Afryki, których dieta opiera się na pokarmie pochodzenia zwierzęcego.
Trojszyk ulec po królewsku
Trojszyk ulec, Tribolium confusum, należy do rodziny czarnuchowatych, której przedstawiciele zamieszkują głównie obszary położone w klimacie równikowym, zwrotnikowym i podzwrotnikowym. Znacznie rzadziej występują na terenach położonych w strefie umiarkowanej. Tribolium confusum przypomina nieco wyglądem mącznika młynarka jest jednak od niego znacznie mniejszy i osiąga zaledwie 3-4 mm długości. Larwy Tribolium confusum są białawe. Zarówno w takiej, jak i w dorosłej postaci trojszyk ulec żywi się produktami zbożowymi, suszem roślinnym, a także... czekoladą! Jest szkodnikiem i może spowodować niemałe straty w magazynach ziarna. Jeśli warunki są odpowiednie, samica trojszyka ulca może złożyć od 6 do 12 jaj dziennie, a ich całkowita liczba może wynieść 400 sztuk. Jaja pokryte są lepką wydzieliną, która powoduje, że z łatwością przyczepiają się do nich wszelkie cząsteczki brudu, tworząc w ten sposób doskonały kamuflaż. Zanim z jaj wyrosną w osobniki dorosłe, mija z reguły około 30 dni, w czasie których Tribolium confusum przechodzi cztery stadia rozwoju.
Trojszyk ulec jest niezwykle łatwy w hodowli. Aby zapoczątkować ją, wystarczy nam plastikowy pojemnik wielkości pudełka na buty, trochę mąki i owady, które zostaną protoplastami naszej hodowli. Na dno pojemnika wsypujemy cienką warstwę mąki. W tak przygotowanym pojemniku umieszczamy larwy trojszyka. Pudełko pozostawiamy w spokoju na mniej więcej 6 tygodni. Może ono być przykryte bardzo szczelnie - nie trzeba robić otworów w pokrywie. Po upływie około półtora miesiąca w pudełku pojawią się najpierw owady dorosłe, potem kolejne jaja i larwy. Zbieranie tych ostatnich może być nieco kłopotliwe, trzeba bowiem oddzielić je i owady dorosłe od mąki. Najlepiej jest to zrobić, używając sitka. Jak dowcipnie zauważa autor artykułu witryny "The Bug Farm", lepiej w tym czasie nie odbierać telefonu - nawet pilnego.
Tribolium confusum stanowią doskonały pokarm dla dorosłych osobników Apistogramma oraz innych pietęgnic Ameryki Południowej, Centralnej i Afryki, których dieta obejmuje pokarmy pochodzenia zwierzęcego.
Larwy komarów w delikatnej zalewie
Komary to owady rozpowszechnione we wszystkich miejscach naszego globu, w których występuje klimat gorący oraz umiarkowany. Komary dorastają do około 8 mm długości. Ich głowa wyposażona jest w dwie długie głaszczki i kłujkę, co nadaje jej charakter trójzębnych wideł. Rozwój komarów w zależności od środowiska trwa od 4 do 6 tygodni. Komary wbrew temu, co się powszechnie sądzi, mogą żyć zarówno w płynące j, jak i w stojącej wodzie. Anopheles quadrimaculatus, Culexterritans, i Uranotaenia sapphirina mimo że preferują nieco inne warunki, w razie konieczności rozmnażają się także w strumieniach. Swoje gatunki komarów mają także zbiorniki tymczasowe - powstałe w okresie wylewania rzek. Komary zamieszkujące takie miejsca w rozwoju potrzebują zarówno okresu suchego, jak i wilgotnego. Do gatunków preferujących takie właśnie tereny należą niektóre komary z rodzajów Aedes Psorophora
.Komarem najczęściej występującym na świecie (w tym także i w Polsce) jest Culexpipiens. Owady tego gatunku żyją niemal we wszystkich możliwych wodach, włączając w to ścieki, kanały, kałuże, rynny, beczki z wodą, a także zbiorniki naturalne znajdujące się na skraju lasu czy łące. Najszybciej i najlepiej rozwijają się w wodzie o temperaturze od 18 do 28° C.
Wszystko czego nam potrzeba, aby zainicjować hodowlę komara, to jakikolwiek pojemnik na wodę: beczka, wiadro lub coś innego. Pojemnik napełniamy wodą i wkładamy tam skarpetę lub nogawkę od rajstop wypchaną sałatką, jabłkiem lub jakimikolwiek innymi resztkami owoców i warzyw. Po mniej więcej tygodniu pojemnik powinien być już pełen larw komara. Wystarczy teraz usunąć skarpetę, a wodę z pojemnika przecedzić przez sitko. Larwami, które zatrzymają się na nim, karmimy ryby. Jeśli larw jest wyjątkowo dużo, możemy je zamrozić i przeznaczyć do późniejszego wykorzystania. Należy przy tym zwrócić baczną uwagę na proces rozwoju owadów. Jeśli ich głowy stają się duże, to znak, że są tuż przed przekształceniem się dorosłą, latającą formę. Z odławianiem w takim przypadku nie należy zwlekać.
Larwy komara stanowią doskonały pokarm dla wszystkich mniejszych ryb akwariowych takich jak pielęgniczki, prętniki, bojowniki, piękniczkowate i wiele, wiele innych.
Gulasz z dżdżownic
Dżdżownica ziemna, Lumbricus terrestris, osiąga długość około 30 cm i średnicę około 1 cm. Jest niezwykle rozpowszechniona w Europie i Ameryce Północnej. Jej tylna część ciała jest spłaszczona, a przednia, na odcinku około 1/3 długości, ma barwę czerwonawofioletową. Lumbricus terrestris mieszka w gruncie i potrafi zakopać się w nim do głębokości 2 m. Pozwala jej to na bezpieczne przetrwanie okresu chłodów. Może przeżyć około 5-6 lat. Po deszczu zdarza się czasami, że dziesiątki tych zabawnych stworzonek wypełzają ze swoich norek w poszukiwaniu resztek roślinnych, które są ich przysmakiem. Wciągu doby każda z dżdżownic potrafi "przerobić" ilość materiału niemal dorównującą masie jej ciała.
Dżdżownice robią w świecie od lat prawdziwą karierę: są one mile widzianymi gośćmi w ogrodach, ogródkach, donicach, a także w... akwariach. Do celów akwarystycznych szczególnie przydatne są dżdżownice z gatunku Eiseniafoetida. Są one znacznie mniejsze od opisywanych wcześniej Lumbricus terrestris i osiągają zaledwie 6-10 cm długości. Eiseniafoetida ma kolor ciemnoczerwony do fioletowego. Przy podrażnieniu wydzielają ciekawą substancję zapachową. Skąposzczeta tego należć można także w naszym kraju - zamieszkuje komposty lub obornik. Na jednym metrze kwadratowym może mieszkać nawet do 1000 osobników.
Aby zapoczątkować hodowlę dżdżownic, potrzebny nam będzie przede wszystkim odpowiedni pojemnik. Powinien on być dość wysoki - od 20 do 40 cm. Na jego dnie ułożyć należy nieco skrawków papieru lub trocin. Dostarczymy w ten sposób dżdżownicom celulozy, która jest im potrzebna do budowy kokonów. Teraz pojemnik wypełnić należy ziemią ogrodową wymieszaną z torfem. Należy zwrócić baczną uwagę na to, aby nie użyć do tego celu ziemi z nawozem. Zawartość pojemnika zwilżamy bardzo mocno, upewniając się, czy cały przygotowany w ten sposób substrat jest odpowiednio mokry. Woda powinna bowiem przesiąknąć aż do dna i zapoczątkować proces rozkładu papieru lub trocin ułożonych na dnie. Do tak przygotowanego pojemnika wkładamy dżdżownice, które kupić można od hodowców lub w sklepach wędkarskich.
Dżdżownice, jak już wcześniej wspomniałam, karmić należy resztkami roślinnymi. Rozdrobnione części kapusty, sałaty, buraków, jabłek itd. układamy zawsze na powierzchni substratu. W żadnym przypadku nie wolno używać do karmienia dżdżownic resztek pochodzenia zwierzęcego.Pojemnik z dżdżownicami najlepiej umieścić w chłodnym, nieco zaciemnionym miejscu. Optymalna temperatura rozwoju tych zwierząt wynosi bowiem około 18-20°C, a zbyt silne nasłonecznienie może zabić nasze "robaki".
Dżdżownice, które chcemy przeznaczyć na pokarm dla ryb, mogą mieć od 0,5 do 10 cm. Zanim jednak podamy je rybom, należy oczyścić je z zalegających w ich przewodzie resztek pokarmowych i ziemi, które mogłyby stać się przyczyną chorób naszych podopiecznych. W tym celu przygotowujemy pokarm w postaci kaszki błyskawicznej dla niemowląt (na wodzie) i podajemy ją dżdżownicom umieszczonym wcześniej w niedużym pudełku. Po upływie doby wystarczy już tylko przepłukać dżdżownice pod bieżącą wodą i wrzucić do akwarium. Jeśli są zbyt duże, można je wcześniej posiekać.
Dżdżownice to pokarm bardzo bogaty w białko. Podawanie go rybom ciągle może spowodować nadmierny rozrost tkanki tłuszczowej naszych pupili. Należy też pamiętać, aby z dużą rozwagą podchodzić do podawania dżdżownic zebranych w przypadkowym miejscu w czasie spaceru lub prac ogrodowych. Istnieje duże ryzyko, że są one nafaszerowane substancjami, które mogą się okazać szkodliwe lub wręcz niebezpieczne dla ryb.
Dżdżownice są pokarmem, który podawać można od czasu do czasu wszystkim większym rybom akwariowym, których dieta opiera się na bazie pokarmu roślinnego.
Wazonkowce, dżdżownice, dafnia, artemia... nie wszystkie one muszą się nam podobać i nie każdej hodowli musimy próbować w domu. Wiele z opisanych w tym artykule "robaków" można dziś kupić w postaci mrożonej. Nad pokarmem żywym ma on tę przewagę, że dzięki działaniu niskich temperatur można znacznie ograniczyć ryzyko przeniesienia chorób do akwarium. Wielu akwarystów zauważa jednak, że dopiero podanie żywego pokarmu powoduje wyraźne ożywienie wśród ich pupili. Niektóre ryby potrzebują pokarmu żywego, aby zgromadzić zapas energii wystarczający na przystąpienie do tarła.
Nie opisałam w tym artykule wszystkich "robaków", jakie można podać rybom. Pominęłam milczeniem ot choćby przedstawicieli gatunku Tubifex tubifex, ponieważ jako autor chciałabym promować te z "dań", co do których nie mam zastrzeżeń. Rurecznik mułowy jest pokarmem potencjalnie niebezpiecznym. Wraz z nim do akwarium przywędrować mogą bowiem spory pasożytów czy inwazyjne formy tasiemców. Wiem, że wielu akwarystów stosuje jednak i ten pokarm, osiągając dzięki niemu czasem bardzo spektakularne wyniki. Aby wypłukać z organizmu rureczników niepożądane substancje, stosują oni metodę, która polega na umieszczeniu "robaków" w naczyniu ze stałym, niewielkim przepływem wody.
Nie znalazł się wśród moich "dań" także sposób na hodowanie dafnii. Aczkolwiek jest to pokarm niezwykle cenny i pożyteczny, hodowla rozwielitek w niczym nie różni się od chowu Moina. Wystarczy więc zapoznać się z tym fragmentem, aby wiedzieć, jak poradzić sobie z zainicjowaniem efektywnej "produkcji".
Kończąc, chciałabym jeszcze dodać, że karmiąc nasze ryby, nie powinniśmy też zapominać o roli pokarmów pochodzenia roślinnego oraz o karmie gotowej, które w obecnych czasach produkowane są z coraz większą dbałością. Dopiero tak zróżnicowana i bogata dieta zapewni naszym rybom doskonałą kondycję, a nam radość z podglądania ich aktywnego życia.
© Marzenna Kielan 2002
Serwis Malawi.org.pl
Bibliografia:
1. Czubaj A. (red), 1999. Biologia. Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, Warszawa.
2. Jura Cz., 1997. Bezkręgowce. PWN, Warszawa.
3. Prusińska M., 2001. Artemia, czyli solowiec, Nasze Akwarium, str. 19-22
4. Rajski A., 1997. Zoologia t. 2. PWN, Warszawa.
5. Tappin A. R., 1996 - 200, Home of the Rainbow-fish, [link widoczny dla zalogowanych]
6. The Bug Farm, [link widoczny dla zalogowanych]
7. Petfish.net, [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|